- Ejj.. Czekaj. - powiedział ojciec.
- Co ? - zapytała dziewczyna.
- Zakupy już zrobione. Jak byłaś w szkole, to mi się nudziło więc poszedłem i kupiłem. Teraz tylko ugotujemy i możemy jeść. - stwierdził wesoło tata.
- O, fajnie.- powiedziała zdziwiona Lucy.
- No to zabierajmy się do robienia obiadu.- dorzuciła idąc do kuchni.
Po godzinie obiad był zrobiony.
- Bardzo smaczne. Dziękuję. Masz talent kulinarny. Naprawdę. - powiedział ojciec wycierając serwetką usta.
- Oj tato, nie przesadzaj. Ale cieszę się, że Ci smakowało. - rzekła dziewczyna zbierając talerze.
- Zostaw, posprzątam. A Ty się dzisiaj gdzie wybierasz? Chyba z tym twoim kochasiem się umówiłaś. Lucy nie rób głupot. A jak coś ci zrobi to...
- Tato ! Max nie jest taki. On mi nic nie zrobi. Wierzę mu. A tak w ogóle, to widzę że go polubiłeś.- przerwała ojcu Lucy, z szyderczym uśmiechem.
- Pierwsze wrażenie nie było złe. Tyle Ci powiem. A teraz leć do niego, bo pewnie chłopak czeka na Ciebie i czeka.- powiedział tata, sprzątając ze stołu.
- Jak nalegasz..
- Nie ! Coś Ty. Możesz zostać w domu. Z miłą chęcią z Tobą posiedzę.
- Żartowałam.
- No przecież wiem.
- Dobra, lecę się przebrać.
- Ok, tylko nie wróć późno. Przecież jutro jeszcze szkoła. Ale.. jak szaleć to szaleć. Możesz nie iść jutro do szkoły..
- Dzięki tatku. No kocham Cię. - Lucy rzuciła się ojcu na szyję.
- Dobra, dobra zostaw te czułości dla twojego kochasia. Ale przed pierwszą masz być. Zrozumiano ?
- Jasne. - rzuciła dziewczyna, biegnąc do garderoby. W telefonie widniała godzina w pół do 4 i jedna wiadomość.
" Kochanie, jakie plany na dziś ? ;* " - od Maxa.
" O 5 w parku. Nie spóźnij się ;** "- odpisała szybko.
Po chwili znowu przyszedł SMS, również od Maxa : " Na pewno ;* "
Wrzuciła na siebie bokserkę z flagą USA, czerwone rurki i czarne conversy. Rozpuściła swoje długie, brązowe włosy i podkreśliła lekko kredką swoje duże, zielone oczy. Było za piętnaście 4 i postanowiła wstąpić jeszcze do Rose. Wzięła telefon i pieniądze do kieszonki.
- U lala. Ślicznie wyglądasz. - powiedział tata wyłaniając się z pod gazety, gdy Lucy zeszła na dół.
- Oj tato, zostaw te komplementy dla mojego, jak to Ty nazywasz "kochasia". - odpowiedziała dziewczyna z szyderczym uśmieszkiem.
- Wrócę, jak ustaliliśmy. To pa. - rzuciła Lucy wychodząc.
- No pa. Uważaj na siebie.
Chodź był maj, słońce dawało we znaki. Lucy cieszyła się, że za nie całe dwa miesiące skończy szkołę i będą wakacje. Na 100% nie wiedziała jeszcze gdzie pojedzie ale myślała o jakimś wspaniałym miejscu i chciała tam być ze swoją wspaniałą ekipą. No i oczywiście z Maxem. Znała go krótko, ale czuła się przy nim jakby znali się od małego. W końcu znalazła się przy domu Rose. Zadzwoniła do dzwonka i otworzył jej brat Rose.
- Hej, jest Rose w domu ? - zapytała .
- Siemka. Jest w ogrodzie. Wejdziesz? - zapytał.
- Jasne.
- Ale uprzedzam, że nie jest sama. - powiedział Josh zamykając za Lucy drzwi.
- Bella jest czy chłopaki ?
- Ani Bella ani chłopaki. Z jakimś chłopakiem siedzi, odkąd wróciła ze szkoły. Napijesz się czegoś ?
- Nie, dzięki. Ja tylko na chwilę. - powiedziała zdezorientowana dziewczyna.
Lucy poszła w stronę ogrodu. To co tam zobaczyła bardzo ją zdziwiło. Rose siedziała na kolanach jakiegoś faceta... Ale szczerze mówiąc.. słodko razem wyglądali. Postanowiła, że nie będzie im przeszkadzać.
- Josh, nie mów Rose, że byłam ok ? - powiedziała Lucy
- A wszystko w porządku ? - zapytał chłopak.
- Tak, jasne. Tylko jej nie mów.
- No ok. Nie ma sprawy. A co tam u Ciebie?
- A no dobrze dzięki. Wiesz, ja muszę lecieć. Może wpadnę wieczorem. Trzymaj się, pa . - powiedziała Lucy i cmoknęła Josha w policzek. Wyszła z domu Rose i napisała jej SMS "Jutro o 17 u mnie. Wbijamy na jakąś bibe. Bierz swojego gołąbeczka ;** Trzymaj się, pa :P ;** " . Chwilę później zadzwonił Max.
- Hej kochanie, gdzie jesteś ? - zapytał.
- Właśnie wychodzę od Rose. Możesz być za 15 minut w parku ?- zapytała dziewczyna.
- Jasne. Nie spóźnię się. Pa.
- Okej, pa.- rzuciła Lucy po czym rozłączyła się .
Była niedaleko budki z lodami więc postanowiła kupić dla siebie i dla Maxa. Sobie wzięła truskawkowe, bo uwielbiała truskawki a dla Maxa czekoladowe. Czekoladowe jak jego oczy.
_______________________________
brak weny -.- chyba zawieszę. ;/
nie wiem. mówcie co sądzicie. ;))