Odetchnęliśmy z ulgą, gdy zobaczyliśmy, że dziewczynka w karetce to nie Tina. Lecz dalej nie wiedzieliśmy gdzie ona jest. Poszliśmy do jej wychowawczyni/
- Przepraszam, nazywam się Max Elliot, jestem bratem Tiny. Przyszedłem ją odebrać, ale jej nigdzie nie ma. - powiedział chłopak do kobiety.
- Ach tak. Dzień dobry. Tina jest w tym momencie w łazience, właśnie do niej szłam. Bardzo wystraszyła się wypadkiem koleżanki. Dobrze, że pan jest. Muszę z panem porozmawiać.- odpowiedziała kobieta. Była wysoką brunetką, po 30-stce. Wydawała się być miła.
- To może pani z Max'em porozmawia, a ja pójdę do małej. Gdzie jest łazienka? - spytałam.
- Na końcu korytarza, po prawej stronie drzwi. Niech będzie pani dla niej delikatna. Ostatnio się w sobie zamknęła. - odrzekła wychowawczyni.
- Oczywiście. - powiedziałam i wyszłam z sali . Doszłam do końca korytarza i skręciła w prawo. W łazience usłyszałam cichy szloch.
- Tina ? Jesteś tu ? - zapytałam.
- Lucy ? - dziewczynka wyszła z jednej z kabin i wpadła w moje ramiona.
- Już, już spokojnie. Nie płacz, trzymaj chusteczki i powiedz mi co się stało. - powiedziałam starając się ją opanować.
- No .. bo.. Ja tak bardzo się bałam, że Laurze coś się stało... Coś strasznego... I ja.. Pobiegłam po panią.. I ona zadzwoniła po pogotowie .. Ale przez cały ten czas trzymałam Laure za rękę ... Nie puściłam .. - wyjąkała mała.
- Bardzo dobrze zrobiłaś, że pobiegłaś po panią. Ale co się stało Laurze ? - tuliłam dziewczynkę.
- Jak się przebierałyśmy, to ona upadła. Nic takiego nie robiła, tylko zakładała bluzę. - rzekła bardziej spokojnie.
- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Pewnie tylko zasłabła. A teraz wycieraj nosek i idziemy do Max'a.
- A gdzie On jest ?
- Rozmawia z twoją wychowawczynią.
- O nie .. - powiedziała wystraszona dziewczynka zatrzymując się na korytarzu.
- Coś nie tak? - zapytałam.
- Nie, wszystko OK. Idziemy. - odpowiedziała stanowczo. Trochę mnie zaniepokoiła. Gdy doszliśmy do sali akurat wychodził z niej Max. Z jego twarzy nie można było wywnioskować zadowolenia.
- Tina, idź się przebierz. Zaczekamy na zewnątrz. - powiedział do siostry. Dziewczynka posłusznie poszła do szatni a my opuściliśmy budynek.
- O czym rozmawialiście z wychowawczynią ? - zapytałam Max'a.
- Moja sis bardzo się opuściła w nauce. Przedtem była wzorową uczennicą a teraz lipa. Nauczycielkę zaniepokoiło ostatnio jej zachowanie. Jest zamknięta w sobie, przejmuje się błahostką. Wydaje się, jakby się czegoś bała. Też to zauważyłem.
- Porozmawiaj z nią. Tylko spokojnie. - powiedziałam i wtedy nadeszła Tina. Bez słowa ruszyliśmy w stronę przystanku.
- Odprowadzić Cię ? - zapytał mój chłopak.
- Ja wysiadam na tym przystanku nie daleko szkoły. Przypomniałam sobie, że muszę pożyczyć jeden zeszyt od Belli. - skłamałam. Przecież byłam umówiona ze Scott'em, a tego Max'owi powiedzieć nie mogłam.
- OK. To my wysiadamy. Do jutra, Mała. - odrzekł chłopak i dał mi buziaka w policzek.
- Cześć, Lucy. - powiedziała po cichu dziewczynka.
- Trzymaj się, księżniczko. I nie smutaj mi tam. - po tych słowach Tina się uśmiechnęła. Do mojego przystanku był jeszcze kawałek, więc podrzuciłam w słuchawki bit Małolata.
****
- Jaki Ty punktualny. - powiedziałam do przyjaciela, wsiadając do ciemno- zielonej Audi.
- Jak zawsze. odrzekł ze słodkim uśmiechem. Pomyślałam, że z mojego kumpla to jest niezłe ciacho. No ale nie będę się za niego brać. Po pierwsze to mój przyjaciel, a po drugie mam chłopaka. I nie zamierzam go zmieniać.
- W końcu będę wiedzieć jak dojechać do tej waszej agencji. - słowo "agencji" zaakcentowałam.
- Ta droga nie jest taka skomplikowana. Wjechaliśmy do centrum. Scott zaparkował na parkingu przed Centrum Handlowym.
- No nie pierdziel, że tu jest agencja. - powiedziałam zdziwiona.
- Hahahaha. Nieee. Agencja jest nie daleko ale nie tu. Muszę sobie kupić koszulkę. - odpowiedział ze śmiechem.
- No tak Ci się spieszyło ! - prawie na niego krzyknęłam.
- Oj Mała, nie szalej. Chyba twój osobisty agent musi jakoś wyglądać, prawda? - powiedział i zrobił pozę. Rozbawił mnie i tylko powiedziałam "świrus". Poszliśmy do mojego ulubionego sklepu. Stwierdziłam, że muszę kupić sobie nowego full cap'a. Scott oczywiście zażyczył sobie aby i jemu kupić. Więc wybrałam dwa full cap'y. Jeden był fioletowy a drugi żółto-zielony. Oba firmy New Era. Lubiłam tą firmę. Scott'owi wybrałam jeszcze ładną koszulkę i gdy mieliśmy wychodzić, na wystawie były piękne szpilki. Stałam wpatrzona w nie i aż mi opadła kopara. Zawsze o takich marzyłam a nigdzie nie mogłam ich znaleźć. Nawet w necie. Pociągnęłam za rękę zdziwionego Scott'a do sklepu. Nie mogłam nic z siebie wydusić, więc tylko pokazałam palcem.
- Ehh.. Po co ja Cię tu zabierałem.. Ale nie ma co. Na twoich seksownych nogach, fajnie by wyglądały. - skomentował tylko i dostał kuksańca w bok.
- No co ?! Taka prawda. A tak wgl, Lucy, to Ty strasznie schudłaś. - dodał.
- Wydaje Ci się. - powiedziałam oburzona.
" Cholera jasna, tak, wiem, jem mało, bo chcę być chuda. Wczoraj wieczorem stanęłam na wagę - 50 kg. Ale to wciąż za dużo. I to przy moim wzroście ? Pff.. Oszaleli." - pomyślałam. Spojrzałam na cenę : 299zł. Kurczę trochę dużo, a taki zasób gotówki w portfelu nie miałam, po kupnie czapek.
- Scott.. Mój kochany, najukochańszy przyjacielu.. Braciszku, którego nigdy nie miałam, pożyczysz mi dwie stówki ? Proszeeee.. Przecież kupiłam Ci czapkę. I mówiłeś, że będę w nich ładnie wyglądać... To jak ? - spytałam skacząc jak mała dziewczynka prosząc o pożyczkę gotówki.
- No dobra, dobra. Ale są dwa warunki. - odrzekł zrezygnowany.
- Jakie tylko sobie życzysz.
- Pierwszy : dostaję dobrego buziaka. Drugi : idziesz ze mną w nich na imprezę i zakładasz do tego moją ulubioną, twoją sukienkę. - powiedział z wielkim bananem na twarzy.
- Nie ma sprawy ! - krzyknęłam uradowana i wskoczyłam mu na ręce. Kasjerka się nam przyglądała zdziwiona.
- Spokojnie. Jeszcze buziak i je bierzemy. Ahh co za dupa. Tylko pozazdrościć Max'owi. - odrzekł z radością i z nutką smutku. Coś mi tu nie pasowało.
- Mała, zbieraj się. - dodał biorąc buty do kasy. Podążyłam za nim najpierw do kasjerki a potem do samochodu. Coś się zmieniło. Normalnie czułam to.
- Wiesz Lucy.. Uwielbiam spędzać z Tobą czas. - powiedział spokojnie z tym swoim uroczym uśmiechem, prowadząc samochód.
- Ja z Tobą również. A jak tam sprawy sercowe? Nic się nie zmieniło ? Nadal singiel czekający na swoją księżniczkę ? - spytałam ze śmiechem. Zauważyłam, że Scott lekko posmutniał.
- Tak, nadal. Choć ta księżniczka jest blisko mnie, nie zmierzam nic zmieniać. Nie chcę niczego zepsuć. Rozumiesz. - mrugnął do mnie. Cholera czy On..
- I wiesz co. - dodał zdenerwowany zatrzymując się na poboczu. Wyszedł z samochodu. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi. Wyszłam za nim.
- Scott co jest ? - zapytałam wnerwiona.
- Bo kurwa mać - Ty jesteś tą księżniczką, na którą czekam od kilku miesięcy, tak bardzo zazdroszczę, Max'owi, że może Cię dotykać, całować, przytulać, a ja tego nie mogę ! Nie wytrzymuję, rozumiesz ?! - wydarł się na mnie a ja stałam jak słup. W pewnym momencie podszedł do mnie i wpił się w moje usta. Z jednej strony chciałam go całować, nie mam pojęcia czego, ale z drugiej strony mam chłopaka, którego kocham ponad życie. Szybko się od niego oderwałam. Oburzona tylko wycedziłam przez zęby " Nigdy więcej tego nie rób" i wsiadłam do samochodu.
Chyba traciłam przyjaciela. Osobę którą kochałam. Nie osobę, którą kochałam jak mężczyznę swojego życia. Tylko jak brata, którego nigdy nie miałam. Był jedną z osób, za którą oddałabym życie lub poszła z nią na koniec świata.
_____________________________________________
no i jest kolejny ;**
Kolejny już niedługo, może nawet jutro :D
buziaaki <33