sobota, 26 maja 2012

Rozdział 29



Obudził mnie cholerny budzik. Cieszyłam się, że to już ostatni raz dzwoni. Zwlokłam się z łóżka i poszłam do garderoby. Wybrałam czarną spódniczkę z wyższym stanem i do tego białą bluzkę z małym żabotem, którą wkładało się do spódnicy . W łazience umyłam zęby, zrobiłam poranne czynności i rozczesałam włosy. Zostawiłam je opadające na ramionach i lekko się pomalowałam. Do torebki włożyłam telefon, chusteczki, klucze, portfel i błyszczyk. Zeszłam na dół. Było cicho jak nigdy. " Ej no za 5 minut wychodzę na autobus, a tata nawet nie wstał. " - pomyślałam i poszłam go obudzić.
- Tato wstajesz ? - spytałam lekko go szturchając.
- Co ? Co ? A która godzina ? - spytał  zaspany.
- 7.35.
- O cholera. Budzik mi się zepsuł. Już już idę robić śniadanie. - mówił zrywając się.
- Spokojnie. Pójdę zjeść płatki i już. Jak chcesz to jeszcze śpij, wrócę po zakończeniu roku. - powiedziałam wychodząc z jego sypialni. Chyba poszedł spać, bo już do kuchni nie przyszedł. Zjadłam płatki, założyłam balerinki i wyszłam. Słońce świeciło wspaniale. " Świetny dzień na imprezę. " - przeleciało mi przez myśl.
Czekałam na przystanku, gdy dostałam SMS.
" Heej ;* Lecimy później na Tymbarka ? Bella ;) :* "
Zaraz odpisałam :
" Jasne. Spotkamy się już w sali. ;* :D " 
I przyjechał autobus. O 7.55. byłam już w szkole. Za pięć minut miał się zacząć apel. Na sali było strasznie dużo osób. W kącie zobaczyłam Ben'a. Głupio by było się nie przywitać, więc szłam w ich stronę. Zauważył mnie. Zostawił chyba swoją dziewczynę i podbiegł w moją stronę.
- Lucy ! - krzyknął na powitanie i wziął mnie tak mocno tulił i kręcił, że aż latałam w powietrzu.
- Postaw mnie na ziemię wariacie. - śmiałam się.
- W końcu jesteś. Tak bardzo chcieliśmy Cię z Bellą odwiedzić, ale nie mogliśmy.
- Rozumiem rozumiem. A kim jest tamta pani ? - spytałam pokazując delikatnie palcem na dziewczynę. Stała zdezorientowana i nie wiedząca co się dzieje. Podeszliśmy do niej.
- Laura to jest Lucy, to ta, o której Ci tyle opowiadałem. Lucy to Laura, moja dziewczyna. - przedstawił nas sobie.
- Miło mi Cię poznać. Ben strasznie się o Ciebie zamartwiał jak byłaś w szpitalu, aż zaczęłam być zazdrosna. - powiedziała i zaczęliśmy się wszyscy śmiać. Wydawała się być miła.
- Mi Ciebie również. - odrzekłam ze szczerym uśmiechem.
- A gdzie Bella ? - dodałam pytając.
- O wilku mowa. - powiedział Ben, gdy podeszła do nas dziewczyna.
- Hej wszystkim, siadamy, bo już się zaczyna. - powiedziała każdego nas całując w policzek. Chyba już się znała z bliską przyjaciółką Ben'a. I wtedy pojawili się  goście. Nigdy bym się nie spodziewała. Do sali weszło czterech przystojnych facetów. Aż wytrzeszczyłam oczy. Gdy podeszli do nas, Bella od razu rzuciła się Scott'owi na szyję. Pewnie dawno się nie widzieli. Scott przedstawił nas swoim kolegom, których ja już znałam, ale po minie Scott'a stwierdziłam, że mam udawać. W moim przypadku - nic trudnego. Siedliśmy na końcu sali, na krzesłach. Obok mnie siedział Jake i Scott.
- Cholera, co wy tu robicie ? - spytałam Scott'a po cichu.
- No co.. Chcieliśmy zobaczyć twoje świadectwo. Shawn nie mógł wpaść, bo jakieś ważne spotkanie miał ale nam się udało wyrwać.  - powiedział z wielkim bananem na twarzy.
- Wariat. - odpowiedziałam również ze szczerym uśmiechem.
Pani dyrektor gadała i gadała i gadała i myśleliśmy, że już nigdy skończy. No ale w końcu przyszedł czas na koniec. Dostaliśmy świadectwo i wyszliśmy ze szkoły wszyscy szczęśliwi.
- Tymbark ? - spytała wesoło Bella.
- Mi to się chce piwa. - rzekł w grymasem Logi.
- Piwa się napijesz wieczorem. Idziemy na imprezę, idziemy wszyscy no nie ? - powiedziałam. Wszyscy się zgodzili. Poszliśmy do sklepu, kupiliśmy po tymbarku, wypiliśmy i zbieraliśmy się do domów. Umówiliśmy się o 19 w nowo otwartym klubie "Vigorously". Bella i Laura miały do mnie wpaść się przygotować na bóstwo. Laura jest miłą i fajną koleżanką. Chyba się nawet zaprzyjaźnimy bo ma świetny charakter. Podałam jej mój adres i miały być u mnie w pół do 6.
- Wpaść po was ? - zapytał Logi.
- 18.50 melduj się u mnie przed domem. - odpowiedziałam.
- A teraz Cię odwieźć ?
- Niee, dzięki. Za 10 minut mam autobus, lecę. Do wieczora, pa . - cmoknęłam każdego w policzek i pobiegłam w stronę przystanku. Dobrze, że nie założyłam wysokich szpilek, bo pewnie bym się w nich zabiła. Akurat jak dobiegłam zajechał autobus.
Wchodząc do domu poczułam dziwny zapach. Z kuchni leciał dym. Rzuciłam torebkę na szafkę i zdejmując baleriny wbiegłam do kuchni.
- Tato ! - krzyczałam otwierając okna.
- Co to za smród ?! O cholera... Zapomniałem. - mówił gorączkowo otwierając piekarnik.
- Czyś Ty oszalał ?! Chcesz nas spalić ?! No sory bardzo ale jeszcze miesiąc tu pomieszkamy. - powiedziałam.
- No a miał być taki smaczny obiad.. Pieczeń, twoja ulubiona.. - powiedział ze smutkiem.
- To nic. Zamówimy pizze. - i po chwili oboje się śmialiśmy jak dwa wariaty. Tata zamawiał pizzę, a ja poszłam na górę się przebrać. Wzięłam <pierwszy zestaw na dole ;) > . Po kąpieli związałam włosy w warkocza, machnęłam maskarą po rzęsach i zbiegłam na dół. Właśnie przywieźli nam pizzę. Zjedliśmy ze śmiechem i zadzwonił mój telefon. Jacob.
- Przepraszam tato na chwilę. - powiedziałam wychodząc z kuchni.
- Słucham. - odrzekłam do odbierając telefon.
- Hej Lucy. Co u Ciebie ? Nie mogłem się do Ciebie w ogóle dodzwonić.. Co się stało ?
- Długa historia. Byłam w szpitalu.
- Ale nic Ci nie jest, tak ?
- Już wszystko ok.
- A to dobrze. Możemy porozmawiać  ? Nie przez telefon.
- Jasne. Za pół godziny u mnie ?
- OK, będę. Mogę wziąć Tinę? - spytał nieśmiało.
- Pewnie. Tata się ucieszy. To do zobaczenia, pa. - i się rozłączyłam. Wchodząc do kuchni powiedziałam do taty:
- Będziesz miał gościa.
- A kogo jeśli można wiedzieć ?
- Jacob z Tiną wpadną.
- Świetnie. - powiedział a pobiegłam na górę. Zalogowałam się na Facebook'a, GG i załączyłam muzykę. Szybko czas zleciał i przyjechał Jacob.
- Hej, Twój tata pozwolił mi wejść. - powiedział w drzwiach,
- Cześć. No siadaj siadaj. - zrobiłam mu miejsce na łóżku składając laptopa.
- Czemu byłaś w szpitalu ? - spytał.
- Mały wypadek. Nie chcę o tym gadać. Mów co tam u Ciebie.
- Nie jest najgorzej. Tina wyjeżdża do kuzynki z bardzo daleka na pół wakacji. Dobrze jej to zrobi. Ja pracuję, jak przedtem.
- A co tam u Max'a ? - spytałam normalnym tonem. Jacob nie spodziewał się tego pytania.
- W porządku. Przebywa w ośrodku. Właśnie ja w tej sprawie.. Eh..
- Śmiało, mów. - zachęciłam go.
- Mam coś dla Ciebie. Od niego. Powinienem już Ci to dawno dać, ze 2 tygodnie temu ale nie mogłem się z Tobą skontaktować. - powiedział wyjmując ze spodni kopertę.
- Połóż na biurku. - powiedziałam sucho. Niby co to miało być? Pogadaliśmy jeszcze trochę i dochodziła 17. Dziewczyny niedługo u mnie miały być i Jacob musiał się zbierać. Odprowadziłam z tatem gości do drzwi i pożegnałam ich. Poszłam na górę. Miałam dylemat. Czy otworzyć kopertę teraz, czy później? Postanowiłam otworzyć ją później. Nie chciałam zepsuć sobie wieczoru. Schowałam list do szafki i zeszłam na dół napić się soku. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Myślałam, że to dziewczyny. Jednak się myliłam.



 1 zestaw :) 

_________________________________________________________________________________

w mojej głowie, w ostatnim czasie była kompletna pustka. nie umiałam nic napisać. lecz w końcu coś jest. czuję, że to opowiadanie niedługo dobiegnie końcowi. do wakacji chyba skończą się losy głównej bohaterki- Lucy. z góry przepraszam na dłuższą nieobecność. mam nadzieję, że niedługo pojawi się rozdział kolejny ;) ;**

2 komentarze:

  1. Genialnie!
    co jest w tym liście?!
    kogo ujrzała w dziwiach ?!
    czekam NN! ; D

    OdpowiedzUsuń
  2. kocham to. ;)
    nurtuje mnie ta myśl dlaczego ona nie otworzyła tego listu i co w nim jest?!
    kogo zobaczy w drzwiach?! mam tysiąc myśli na ten temat.
    nie mogę doczekać się kolejnego. ;*

    OdpowiedzUsuń